brat_olin
2012-04-05 18:01:26 UTC
Wielki Stręczyciel stręczy małych
Felieton * Radio Maryja * 5 kwietnia 2012
Szanowni Państwo!
Odrzucenie przez Sejm wniosku Solidarności o przeprowadzenie
ogólnokrajowego referendum w sprawie zrównania wieku emerytalnego
mężczyzn i kobiet oraz podniesienia granicy wieku uprawniającego do
emerytury, skłania do refleksji nad natura współczesnej demokracji
politycznej. Jak wiadomo, polega ona na tym, że możemy wybrać sobie
tych wszystkich prezydentów, senatorów, posłów oraz innych Umiłowanych
Przywódców drobniejszego płazu - ale tylko spośród tych, którzy w
takim charakterze zostaną nam nastręczeni. Jak powiedział kiedyś Józef
Stalin - nieważne, kto głosuje, ważne - kto liczy głosy. Józef Stalin
miał oczywiście rację, jak zresztą we wszystkim, co mówił - ale nie
powiedział najważniejszego. Że mianowicie, znacznie ważniejsze pod
tego, kto głosuje, a nawet od tego - kto liczy głosy, jest to, kto
przedstawia obywatelom wyborczą alternatywę. Obywatele mogą bowiem
wybierać tylko między tymi, którzy zostaną im nastręczeni na
Umiłowanych Przywódców - a skoro tak, to nietrudno się domyślić, ze
najważniejszy jest ów Wielki Stręczyciel - no i oczywiście kryteria,
którymi w swoim stręczycielstwie się kieruje.
Zalatuje to wszystko spiskową teorią dziejów, która przez postępactwo
została wielokrotnie i raz na zawsze potępiona. Jak też wielokrotnie i
raz na zawsze bywałem potępiany za posługiwanie się teorią spiskową -
między innymi przez pana redaktora Jana Engelgarda. Pan redaktor
Engelgard nawet nadał mi pseudonim: "redaktor Razwiedka", sugerując
pogrążenie się moje w sprośnych błędach Niebu obrzydłych - jako że
wiadomo przecież, iż żadnej razwiedki "nie ma", a cała demokracja, to
pełny spontan i odlot, niczym w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej
Pomocy. Aliści w innym miejscu pan redaktor Engelgard pisze, że
"począwszy od stanu wojennego partia była niejako zakładnikiem
generała Jaruzelskiego i wojska, nie miała nic do powiedzenia, a
kluczowe decyzje zapadały w innych gremiach, skupionych wokół
Jaruzelskiego". A cóż to znowu za "inne gremia"? Sam generał
Jaruzelski był tajnym współpracownikiem Informacji Wojskowej, a jego
oficerem prowadzącym był Czesław Kiszczak. Skoro zatem "kluczowe
decyzje" zapadały w "gremiach skupionych wokół Jaruzelskiego", to w
grę może wchodzić tylko jedno towarzystwo: wojskowa razwiedka, którą
nazywam tym rosyjskim słowem ze względu na oczywiste podporządkowanie
razwiedce sowieckiej. No dobrze - a jakież to były te "kluczowe
decyzje"? Najbardziej "kluczową" decyzją była z pewnością decyzja o
przeprowadzeniu transformacji ustrojowej.
Jak już dzisiaj wiadomo, głównym celem transformacji ustrojowej było
zapewnienie beneficjentom systemu komunistycznego odpowiedniej pozycji
społecznej i materialnej w nowych warunkach ustrojowych. Żeby ten cel
osiągnąć bez wzbudzania podejrzeń, trzeba było przeprowadzić selekcję
kadrową, by zawczasu wyznaczyć osoby, które tę transformację
przeprowadzą, jak się należy. Nie potrzeba chyba tłumaczyć, że
chodziło o osoby, które "gremia skupione wokół Jaruzelskiego"
obdarzały zaufaniem. Ale samo zaufanie, to za mało. Włodzimierz Lenin
mawiał, że trzeba "ufać i kontrolować". A jak kontrolować osoby
zaufane, żeby chodziły jak w zegarku? Najlepszą formą kontroli jest
posiadanie tak zwanych "haków" - a więc jakichś kompromitujących
informacji, których te zaufane osoby za żadne skarby nie chciałyby
ujawnić. W ten sposób razwiedka dyscyplinowała i nadal dyscyplinuje
swoich konfidentów, przy pomocy których, z tylnego siedzenia kieruje
całym państwem, obsadzając agentami kluczowe segmenty gospodarki z
sektorem finansowym na czele i kontrolując media, a także - stado
autorytetów moralnych tak, by na dany sygnał beczało z właściwego
klucza.
W ten oto sposób ukształtował się w naszym nieszczęśliwym kraju model
kapitalizmu kompradorskiego. Polega on na tym, że - w odróżnieniu od
kapitalizmu zwyczajnego - dostęp do rynku i możliwości funkcjonowania
na rynku uzależnione są od przynależności do sitwy, której
najtwardszym jądrem jest właśnie razwiedka z komunistycznym rodowodem.
Sitwa ta frymarczy interesem narodowym i państwowym, dla większego
bezpieczeństwa wysuwając na pierwszy plan rozmaitych Umiłowanych
Przywódców; raz tych, a raz tamtych - ale czy są jedni, czy drudzy -
model kapitalizmu kompradorskiego ani drgnie. Najwyraźniej
bezpieczniackiej sitwie udało się tak ukształtować scenę polityczną,
ze bez względu na to, kto wygra - wybory zawsze są wygrane, zgodnie z
formułą: tak czy owak - sierżant Nowak!
Oczywiście kapitalizm kompradorski ma swoje plusy ujemne. Dlatego
bezpieczniacka sitwa, chcąc poprawić swoją reputację w oczach
lichwiarskiej międzynarodówki, podjęła starania o poprawę rentowności
mniej wartościowego narodu tubylczego. Służy temu Narodowy Program
Eutanazji, rozpisany na wiele ustaw i rozporządzeń, przyjmowanych w
podskokach przez Umiłowanych Przywódców, którzy właśnie w tym celu
zostali wystrugani z banana. Ważnym elementem Narodowego Programu
Eutanazji jest tak zwana "reforma emerytalna" - i dlatego wniosek o
referendum został przez Sejm odrzucony.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
--
Smart questions to stupid answers
Felieton * Radio Maryja * 5 kwietnia 2012
Szanowni Państwo!
Odrzucenie przez Sejm wniosku Solidarności o przeprowadzenie
ogólnokrajowego referendum w sprawie zrównania wieku emerytalnego
mężczyzn i kobiet oraz podniesienia granicy wieku uprawniającego do
emerytury, skłania do refleksji nad natura współczesnej demokracji
politycznej. Jak wiadomo, polega ona na tym, że możemy wybrać sobie
tych wszystkich prezydentów, senatorów, posłów oraz innych Umiłowanych
Przywódców drobniejszego płazu - ale tylko spośród tych, którzy w
takim charakterze zostaną nam nastręczeni. Jak powiedział kiedyś Józef
Stalin - nieważne, kto głosuje, ważne - kto liczy głosy. Józef Stalin
miał oczywiście rację, jak zresztą we wszystkim, co mówił - ale nie
powiedział najważniejszego. Że mianowicie, znacznie ważniejsze pod
tego, kto głosuje, a nawet od tego - kto liczy głosy, jest to, kto
przedstawia obywatelom wyborczą alternatywę. Obywatele mogą bowiem
wybierać tylko między tymi, którzy zostaną im nastręczeni na
Umiłowanych Przywódców - a skoro tak, to nietrudno się domyślić, ze
najważniejszy jest ów Wielki Stręczyciel - no i oczywiście kryteria,
którymi w swoim stręczycielstwie się kieruje.
Zalatuje to wszystko spiskową teorią dziejów, która przez postępactwo
została wielokrotnie i raz na zawsze potępiona. Jak też wielokrotnie i
raz na zawsze bywałem potępiany za posługiwanie się teorią spiskową -
między innymi przez pana redaktora Jana Engelgarda. Pan redaktor
Engelgard nawet nadał mi pseudonim: "redaktor Razwiedka", sugerując
pogrążenie się moje w sprośnych błędach Niebu obrzydłych - jako że
wiadomo przecież, iż żadnej razwiedki "nie ma", a cała demokracja, to
pełny spontan i odlot, niczym w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej
Pomocy. Aliści w innym miejscu pan redaktor Engelgard pisze, że
"począwszy od stanu wojennego partia była niejako zakładnikiem
generała Jaruzelskiego i wojska, nie miała nic do powiedzenia, a
kluczowe decyzje zapadały w innych gremiach, skupionych wokół
Jaruzelskiego". A cóż to znowu za "inne gremia"? Sam generał
Jaruzelski był tajnym współpracownikiem Informacji Wojskowej, a jego
oficerem prowadzącym był Czesław Kiszczak. Skoro zatem "kluczowe
decyzje" zapadały w "gremiach skupionych wokół Jaruzelskiego", to w
grę może wchodzić tylko jedno towarzystwo: wojskowa razwiedka, którą
nazywam tym rosyjskim słowem ze względu na oczywiste podporządkowanie
razwiedce sowieckiej. No dobrze - a jakież to były te "kluczowe
decyzje"? Najbardziej "kluczową" decyzją była z pewnością decyzja o
przeprowadzeniu transformacji ustrojowej.
Jak już dzisiaj wiadomo, głównym celem transformacji ustrojowej było
zapewnienie beneficjentom systemu komunistycznego odpowiedniej pozycji
społecznej i materialnej w nowych warunkach ustrojowych. Żeby ten cel
osiągnąć bez wzbudzania podejrzeń, trzeba było przeprowadzić selekcję
kadrową, by zawczasu wyznaczyć osoby, które tę transformację
przeprowadzą, jak się należy. Nie potrzeba chyba tłumaczyć, że
chodziło o osoby, które "gremia skupione wokół Jaruzelskiego"
obdarzały zaufaniem. Ale samo zaufanie, to za mało. Włodzimierz Lenin
mawiał, że trzeba "ufać i kontrolować". A jak kontrolować osoby
zaufane, żeby chodziły jak w zegarku? Najlepszą formą kontroli jest
posiadanie tak zwanych "haków" - a więc jakichś kompromitujących
informacji, których te zaufane osoby za żadne skarby nie chciałyby
ujawnić. W ten sposób razwiedka dyscyplinowała i nadal dyscyplinuje
swoich konfidentów, przy pomocy których, z tylnego siedzenia kieruje
całym państwem, obsadzając agentami kluczowe segmenty gospodarki z
sektorem finansowym na czele i kontrolując media, a także - stado
autorytetów moralnych tak, by na dany sygnał beczało z właściwego
klucza.
W ten oto sposób ukształtował się w naszym nieszczęśliwym kraju model
kapitalizmu kompradorskiego. Polega on na tym, że - w odróżnieniu od
kapitalizmu zwyczajnego - dostęp do rynku i możliwości funkcjonowania
na rynku uzależnione są od przynależności do sitwy, której
najtwardszym jądrem jest właśnie razwiedka z komunistycznym rodowodem.
Sitwa ta frymarczy interesem narodowym i państwowym, dla większego
bezpieczeństwa wysuwając na pierwszy plan rozmaitych Umiłowanych
Przywódców; raz tych, a raz tamtych - ale czy są jedni, czy drudzy -
model kapitalizmu kompradorskiego ani drgnie. Najwyraźniej
bezpieczniackiej sitwie udało się tak ukształtować scenę polityczną,
ze bez względu na to, kto wygra - wybory zawsze są wygrane, zgodnie z
formułą: tak czy owak - sierżant Nowak!
Oczywiście kapitalizm kompradorski ma swoje plusy ujemne. Dlatego
bezpieczniacka sitwa, chcąc poprawić swoją reputację w oczach
lichwiarskiej międzynarodówki, podjęła starania o poprawę rentowności
mniej wartościowego narodu tubylczego. Służy temu Narodowy Program
Eutanazji, rozpisany na wiele ustaw i rozporządzeń, przyjmowanych w
podskokach przez Umiłowanych Przywódców, którzy właśnie w tym celu
zostali wystrugani z banana. Ważnym elementem Narodowego Programu
Eutanazji jest tak zwana "reforma emerytalna" - i dlatego wniosek o
referendum został przez Sejm odrzucony.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
--
Smart questions to stupid answers