brat_olin
2012-11-03 13:59:57 UTC
http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2658
Bandy krzyżują szpadryny
Felieton * Radio Maryja * 1 listopada 2012
Szanowni Państwo!
I znowu potężni szermierze skrzyżowali szpady, a właściwie nie tyle
szpady, bo szpady uchodzą za broń dżentelmenów, co raczej szpadryny,
które z upodobaniem używane są przez łobuzerię. Mam oczywiście na
myśli okupujące nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackie bandy z
komunistycznym rodowodem, to znaczy - bandę wojskową i bandę tak zwaną
cywilną, wywodzącą się z dawnej Służby Bezpieczeństwa. Walczą one o
lepszy dostęp do żłobu, bo wiadomo, że kto taki lepszy dostęp uzyska,
ten będzie mógł więcej się nakraść, a jak się więcej nakradnie, to
pozakłada więcej starych rodzin, dając w ten sposób początek nowej
arystokracji tornistrowo-pałkarskiej.
Wydawało się do niedawna, że banda wojskowa bierze górę. Świadczyło za
tym zarówno zatrzymanie w listopadzie ubiegłego roku generała
Gromosława Czempińskiego, utrata życia "bez udziału osób trzecich"
generała Sławomira Petelickiego w czerwcu tego roku, jak i niedawny
zgon - również "bez udziału osób trzecich" - chorążego Remigiusza
Musia, który miał nieszczęście zeznać, że słyszał, jakoby wieża
kontrolna pozwoliła pilotom prezydenckiego samolotu zejść do wysokości
50 metrów. Wiadomo było, że w sytuacji jaskrawej sprzeczności tych
zeznań w ustaleniami rosyjskiego MAK-u, które własnymi słowami
następnie podała do wierzenia komisja pod przewodnictwem ministra
Jerzego Millera, chorąży Muś prędzej czy później może dojść do
wniosku, że jedyne, co mu wypada uczynić, to przenieść się na tamten
świat - oczywiście "bez udziału osób trzecich" - bo jakże by inaczej?
Więc kiedy wydawało się, że banda wojskowej bezpieki wszystko już
kontroluje - niczym grom z jasnego nieba gruchnęła wieść, że we wraku
samolotu odnaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Tak w każdym
razie napisała "Rzeczpospolita", dając do zrozumienia, że jednym ze
źródeł tej informacji był Prokurator Generalny. Natychmiast niezależna
Prokuratura Wojskowa zdementowała te informacje na konferencji
prasowej. Trudno taki brak koordynacji zrozumieć, chyba, że odwołamy
się do teorii spiskowej. Jak wiadomo, głosi ona, że jedni państwowi
dygnitarze podlegają jednej bezpieczniackiej bandzie - tej, która
wystrugała ich z banana - a znowu inni - bandzie drugiej. Nietrudno
się domyślić, że rewelacje o śladach trotylu we wraku samolotu -
między innymi, na 30 fotelach - uderzają w watahę wojskową, bo to ona
była szczególnie zainteresowana przejęciem "Aneksu" do "Raportu o
rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych", w którym podobno były
różne informacje, które, zwłaszcza w roku wyborów prezydenckich, mogły
okazać się kłopotliwe. Dopiero na tym tle można w pełni docenić wagę i
smakowitość deklaracji pana generała Marka Dukaczewskiego, że po
wyborczym zwycięstwie Bronisława Komorowskiego otworzy sobie szampana.
Taka ostentacyjna wskazówka na faworyta dla całej agentury pokazuje,
że ta sprawa rzeczywiście mogła być uważana za najwyższy priorytet.
Warto jednak zauważyć, że chociaż Prokuratura Wojskowa rewelacje o
trotylu zdementowała, to jednak nie zdementowała ich ostatecznie. Pan
pułkownik Szeląg zauważył bowiem, że śladów materiałów wybuchowych
"nie stwierdzono", ale jednocześnie poinformował, że badania "kilkuset
próbek" nadal "trwają". Zatem jeśli "nie stwierdzono", to znaczy, że
nie stwierdzono dotychczas, ale w przyszłości - kto wie? Na gruncie
teorii spiskowej wygląda to jak poważne ostrzeżenie pod adresem pana
premiera Tuska, że jeśli nie będzie grzeczny, to w przyszłości mogą go
czekać różne niespodzianki.
Na razie jednak jest rozkaz, żeby rewelacjom o śladach trotylu we
wraku samolotu dawać zdecydowany odpór. Nic zatem dziwnego, że
funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów,
jeden przez drugiego potępiają, wyśmiewają, natrząsają się, albo
naukowo uzasadniają, że żadnego trotylu we wraku samolotu być nie
mogło. W sukurs funkcjonariuszom pospieszył pan poseł Ryszard Kalisz,
na poczekaniu prokurując teorię chemiczną, że trotyl i gliceryna
wzajemnie się "znoszą". Chyba przeciwnie, chyba chodziło o to, że się
nie znoszą i to do tego stopnia, że w obecności, a nawet w pobliżu
nitrogliceryny trotyl nie chce wybuchać, żeby tam nie wiem co -
podobnie jak nitrogliceryna. Ale "kiedy Padyszachowi wiozą zboże,
kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku", więc i
pan poseł Kalisz w pospiechu mógł posłużyć się skrótem myślowym.
Na koniec głos zabrał pan premier Tusk, oskarżając prezesa
Kaczyńskiego, że "niszczy państwo". Obawiam się, że pan premier Tusk
się myli. Państwo jest skutecznie niszczone przez okupujące je
bezpieczniackie watahy, które sprawiają, że do żadnego organu
państwowego, z prezydentem i rządem na czele, nie można już mieć
zaufania.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
--
Smart questions to stupid answers
Bandy krzyżują szpadryny
Felieton * Radio Maryja * 1 listopada 2012
Szanowni Państwo!
I znowu potężni szermierze skrzyżowali szpady, a właściwie nie tyle
szpady, bo szpady uchodzą za broń dżentelmenów, co raczej szpadryny,
które z upodobaniem używane są przez łobuzerię. Mam oczywiście na
myśli okupujące nasz nieszczęśliwy kraj bezpieczniackie bandy z
komunistycznym rodowodem, to znaczy - bandę wojskową i bandę tak zwaną
cywilną, wywodzącą się z dawnej Służby Bezpieczeństwa. Walczą one o
lepszy dostęp do żłobu, bo wiadomo, że kto taki lepszy dostęp uzyska,
ten będzie mógł więcej się nakraść, a jak się więcej nakradnie, to
pozakłada więcej starych rodzin, dając w ten sposób początek nowej
arystokracji tornistrowo-pałkarskiej.
Wydawało się do niedawna, że banda wojskowa bierze górę. Świadczyło za
tym zarówno zatrzymanie w listopadzie ubiegłego roku generała
Gromosława Czempińskiego, utrata życia "bez udziału osób trzecich"
generała Sławomira Petelickiego w czerwcu tego roku, jak i niedawny
zgon - również "bez udziału osób trzecich" - chorążego Remigiusza
Musia, który miał nieszczęście zeznać, że słyszał, jakoby wieża
kontrolna pozwoliła pilotom prezydenckiego samolotu zejść do wysokości
50 metrów. Wiadomo było, że w sytuacji jaskrawej sprzeczności tych
zeznań w ustaleniami rosyjskiego MAK-u, które własnymi słowami
następnie podała do wierzenia komisja pod przewodnictwem ministra
Jerzego Millera, chorąży Muś prędzej czy później może dojść do
wniosku, że jedyne, co mu wypada uczynić, to przenieść się na tamten
świat - oczywiście "bez udziału osób trzecich" - bo jakże by inaczej?
Więc kiedy wydawało się, że banda wojskowej bezpieki wszystko już
kontroluje - niczym grom z jasnego nieba gruchnęła wieść, że we wraku
samolotu odnaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Tak w każdym
razie napisała "Rzeczpospolita", dając do zrozumienia, że jednym ze
źródeł tej informacji był Prokurator Generalny. Natychmiast niezależna
Prokuratura Wojskowa zdementowała te informacje na konferencji
prasowej. Trudno taki brak koordynacji zrozumieć, chyba, że odwołamy
się do teorii spiskowej. Jak wiadomo, głosi ona, że jedni państwowi
dygnitarze podlegają jednej bezpieczniackiej bandzie - tej, która
wystrugała ich z banana - a znowu inni - bandzie drugiej. Nietrudno
się domyślić, że rewelacje o śladach trotylu we wraku samolotu -
między innymi, na 30 fotelach - uderzają w watahę wojskową, bo to ona
była szczególnie zainteresowana przejęciem "Aneksu" do "Raportu o
rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych", w którym podobno były
różne informacje, które, zwłaszcza w roku wyborów prezydenckich, mogły
okazać się kłopotliwe. Dopiero na tym tle można w pełni docenić wagę i
smakowitość deklaracji pana generała Marka Dukaczewskiego, że po
wyborczym zwycięstwie Bronisława Komorowskiego otworzy sobie szampana.
Taka ostentacyjna wskazówka na faworyta dla całej agentury pokazuje,
że ta sprawa rzeczywiście mogła być uważana za najwyższy priorytet.
Warto jednak zauważyć, że chociaż Prokuratura Wojskowa rewelacje o
trotylu zdementowała, to jednak nie zdementowała ich ostatecznie. Pan
pułkownik Szeląg zauważył bowiem, że śladów materiałów wybuchowych
"nie stwierdzono", ale jednocześnie poinformował, że badania "kilkuset
próbek" nadal "trwają". Zatem jeśli "nie stwierdzono", to znaczy, że
nie stwierdzono dotychczas, ale w przyszłości - kto wie? Na gruncie
teorii spiskowej wygląda to jak poważne ostrzeżenie pod adresem pana
premiera Tuska, że jeśli nie będzie grzeczny, to w przyszłości mogą go
czekać różne niespodzianki.
Na razie jednak jest rozkaz, żeby rewelacjom o śladach trotylu we
wraku samolotu dawać zdecydowany odpór. Nic zatem dziwnego, że
funkcjonariusze poprzebierani za dziennikarzy niezależnych mediów,
jeden przez drugiego potępiają, wyśmiewają, natrząsają się, albo
naukowo uzasadniają, że żadnego trotylu we wraku samolotu być nie
mogło. W sukurs funkcjonariuszom pospieszył pan poseł Ryszard Kalisz,
na poczekaniu prokurując teorię chemiczną, że trotyl i gliceryna
wzajemnie się "znoszą". Chyba przeciwnie, chyba chodziło o to, że się
nie znoszą i to do tego stopnia, że w obecności, a nawet w pobliżu
nitrogliceryny trotyl nie chce wybuchać, żeby tam nie wiem co -
podobnie jak nitrogliceryna. Ale "kiedy Padyszachowi wiozą zboże,
kapitan nie troszczy się, jakie wygody mają myszy na statku", więc i
pan poseł Kalisz w pospiechu mógł posłużyć się skrótem myślowym.
Na koniec głos zabrał pan premier Tusk, oskarżając prezesa
Kaczyńskiego, że "niszczy państwo". Obawiam się, że pan premier Tusk
się myli. Państwo jest skutecznie niszczone przez okupujące je
bezpieczniackie watahy, które sprawiają, że do żadnego organu
państwowego, z prezydentem i rządem na czele, nie można już mieć
zaufania.
Mówił Stanisław Michalkiewicz
--
Smart questions to stupid answers